Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Desery. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Desery. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 26 lutego 2023

Naleśniki z pomarańczą (Crepes Suzette)

 

                

Pierwszy raz zetknęłam się z przepisem na te kultowe we Francji naleśniki w książce Julii Child. Jej przepis jest dosyć skomplikowany, łącznie z przygotowaniem masła pomarańczowego. Stwierdziłam, że to chyba nie dla mnie. Jednak po ostatnim pobycie w Charlotte we Wrocławiu natknęłam się na książkę z przepisami restauracji. Między innymi na naleśniki Suzette. 

Sezon na najlepsze pomarańcze jest właśnie w pełni, a więc spróbowałam i ......zachwyciłam się. Smak jedyny w swoim rodzaju, naleśniki mięciutkie i ten aromat cytrusów! Warto spróbować.

Crepes Suzette (dla około 4 osób)

225 g mąki pszennej (najlepiej 720, ale dałam 550)

250 ml mleka 3,2%

250ml wody gazowanej

2 jajka

2 łyżeczki cukru

1/2 łyżeczki soli

50 g rozpuszczonego masła

1 łyżka startej skórki pomarańczowej

Wszystkie składniki dokładnie wymieszać i odstawić na około godzinę lub dłużej (pozostawiłam w lodówce na całą noc). Smażyć cienkie naleśniki na oleju. W oryginalnym przepisie jest na maśle, jednak stwierdziłam, że trochę za dużo tego masła.

Syrop

75 ml likieru pomarańczowego - opcjonalnie

75 ml świeżo wyciśniętego soku z pomarańcz

75 ml wody

50 g cukru

50 g masła

2 łyżki startej skórki pomarańczowej

Wszystkie składniki połączyć i smażyć chwilę na patelni - do uzyskania lekko gęstego sosu. Można najpierw zrobić karmel z cukru, potem dodać masło i na koniec resztę składników. Na sos kłaść poskładane w chusteczkę naleśniki i przez chwilę podsmażyć na małym ogniu z dwóch stron. Podawać od razu.

W oryginalnym przepisie Julii Child powinno się naleśniki poprószyć cukrem pudrem i polać 1/2 szklanki likieru pomarańczowego i 1/2 szklanki koniaku (zmieszanego) i podpalić. Ja jednak tym razem darowałam sobie :)) I tak były wyśmienite.






niedziela, 10 października 2021

Ciasto stracciatella z budyniem czekoladowym i malinami.

 



Ostatnie maliny jeszcze dojrzewają, a więc warto je wykorzystać do przepysznego deseru.
Inspiracją ciasta był przepis na opakowaniu z budyniu.....
 Od razu pomyślałam, że będzie efekt ''wow'' i nie zawiodłam się. Przez kolejne dwie soboty znikało w mig. Najlepiej smakuje następnego dnia po zrobieniu.

Ciasto stracciatella z budyniem czekoladowym (na blaszkę o wymiarach 38 x 25)

biszkopt czekoladowy
4 jajka
1 opakowanie budyniu czekoladowego bez cukru
1/3 szklanki mąki pszennej
4 łyżki cukru
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
1 filiżanka kawy espresso

Oddzielić żółtka od białek, białka ubić, dodając cukier. Nieco piany przełożyć do żółtek i przez chwilę miksować. Połączyć masę zółtkową z pianą z białek, dodać budyń i  proszek do pieczenia. Wymieszać delikatnie łyżką. Rozsmarować na formie wyłożonej papierem do pieczenia i włożyć do piekarnika, nagrzanego do 170 stopni. Piec 25 minut.
Gotowe, zimne ciasto nasączyć 1 filiżanką kawy espresso (+ opcjonalnie nieco wódki lub likieru malinowego)

Krem
600 ml mleka
2 budynie czekoladowe
100 g masła
1 czekolada gorzka
1/2 szklanki cukru

W części lekko podgrzanego mleka wymieszać budynie. Resztę mleka zagotować z masłem, cukrem i czekoladą. Do gotującego się płynu wlać budynie rozmieszane w mleku i lekko podgotować. Masę rozsmarować na zimnym biszkopcie i przykryć folią spożywczą (wtedy nie zrobi się kożuch na wierzchu) 
Wstawić do lodówki.

Krem śmietankowy/ wierzch ciasta
1 serek mascarpone
25 ml śmietanki 30%
3 łyżki cukru
1 ,,Śnieżka'' i zagęstniki do śmietany (może być zamiast tego żelatyna - warstwa jest bardziej stabilna)
1 cukier waniliowy
0,5 kg malin
1/2 tabliczki czekolady

Zimną śmietankę ubić z cukrem i cukrem waniliowym, wymieszać ubijając z serkiem mascarpone. Na koniec dodać ,,Śnieżkę'' i 2 zagęstniki do śmietany. Rozsmarować na masie budyniowej (wcześniej usunąć folię spożywczą). Na wierzchu poukładać maliny i posypać startą czekoladą.







Z biszkoptu warto usunąć papier do pieczenia, a zamiast niego na dno formy położyć folię np. do pieczenia. Wtedy ciasto nie będzie wchłaniać aromatu foremki, a śmietana nie przyklei się do jej brzegów.


                      

czwartek, 6 sierpnia 2020

Tort Sachera


Nie jest to oczywiście autentyczny przepis na prawdziwy Tort Sachera, ponieważ jest on pilnie strzeżony. Po przeanalizowaniu kilku przepisów i filmiku z fabryki tegoż tortu w Wiedniu, powstał całkiem podobny smak i wygląd. Polewa na wierzchu powinna być jednak gładka, na moim wypieku są ''esy - floresy''. Z pewnością najbardziej smakuje kawałek tego tortu w Wiedniu w towarzystwie najlepszej kawy, jaką dotychczas piłam. Można jednak wybrać się na taką kulinarną wycieczkę do własnej kuchni. Podstawą jest przygotowanie własnej marmolady morelowej, którą można zrobić podobnie, jak powidła śliwkowe, dodając na kilogram owoców dwie szklanki cukru i szczyptę kardamonu oraz zmielonych goździków.

Tort Sachera (na tortownicę 21cm)

6 żółtek
8 białek
szczypta soli
160 g gorzkiej czekolady (co najmniej 60%)
100 g mąki pszennej
110 g cukru pudru do masy + 2 łyżki curu kryształu do ubijanych białek
cukier lub ekstrakt z wanilii
ok. 200 ml gładkiej marmolady morelowej

Polewa
120 g gorzkiej czekolady 
100 ml śmietany kremówki
1 łyżka soku z cytryny

Mój tort piekę na dwie raty - wtedy jest mniejsze niebezpieczeństwo, że ciasto upadnie. Dzielę składniki na połowę. Można oczywiście upiec je za jednym razem, jednak potrzebne są dwie tortownice o takiej samej średnicy.
Włączyć piekarnik na 180 stopni. W garnku rozpuścić czekoladę razem z masłem i cukrem pudrem. Najlepiej w kąpieli wodnej lub na płycie indukcyjnej (na dwójce). Po przestudzeniu dodać żółtka i dokładnie wymieszać. W osobnym naczyniu ubić białka ze szczyptą soli i pod koniec ubijania dodać dwie łyżki cukru oraz cukru waniliowego. Delikatnie połączyć masę czekoladową z białkami, dodać przesianą przez sitko mąkę i również wymieszać. 
Spód tortownicy wyłożyć papierem do pieczenia i wstawić do gorącego piekarnika (180 stopni). Każdy krążek piekłam 40 minut.
Gdy krążki są już zupełnie zimne, przełożyć je marmoladą morelową, posmarować tort na zewnątrz. Wstawić do lodówki, aby marmolada była zimna. 

Przygotować polewę
Rozpuścić czekoladę ze śmietaną i sokiem z cytryny. Pozmarować ciasto i wstawić do lodówki. Tort jest lepszy następnego dnia, a nawet dwa dni po wykonaniu.







wtorek, 28 lipca 2020

Lody z czarną porzeczką


Warto się pospieszyć, póki sezon na czarną porzeczkę w pełni. W skali jeden do dziesięciu, dla mnie przepis na dziewiątkę. Rewelacyjne połączenie słodkiej masy mlecznej i kwaśnych, odparowanych z soku porzeczek. Ten przepis może być bazą dla innych smaków lodów. Warto go wypróbować, bo nie jest pracochłonny, może nieco czasochłonny. Zwłaszcza czas mrożenia - ale przecież wykona go za nas lodówka.

Lody z czarną porzeczką 

30 do 40 dag czarnej porzeczki
1 puszka słodzonego mleka skondensowanego
200 ml śmietany kremówki 30%
2/3 szklanki mleka 3,2%
3 żółtka
1/3 szklanki cukru
cukier waniliowy

Przygotowanie lodów rozpocząć najlepiej poprzedniego dnia od odparowania czarnej porzeczki w piekarniku do konsystencji gęstych powideł. Porzeczkę należy umieścić w pojemniku żaroodpornym w piekarniku nagrzanym do 160 stopni i od czasu do czasu wymieszać. Zajmuje to około 1 godziny. Pozostawić do wystygnięcia i następnie umieścić masę porzeczkową w lodówce.

Przygotować krem angielski:
W garnku zagotować mleko. Ubić mikserem żółtka z cukrem i cukrem waniliowym. Gorące mleko wlewać powoli do masy żółtkowej, ciągle mieszając. Następnie przelać masę z powrotem do garnka po mleku. Podgrzewać na małym ogniu, ciągle mieszając przez około 5 minut. Uważać, aby masa się nie zagotowała, ale aby była wciąż gorąca. Ochłodzić i wstawić do lodówki.

Przed rozpoczęciem wykonania lodów, trzeba wszystkie składniki schłodzić do temperatuty około 5 stopni, również mleko skondensowane (w puszce trwa to kilka godzin).

Zimny krem angielski, ubitą kremówkę i mleko skondensowane powoli połączyć mieszając mikserem. Masa powinna zgęstnieć. Dodać zimne, odparowane porzeczki i wstawić do zamrażąrki. Mieszać co pół godziny mikserem (4-5 razy). Gdy lody są już trudne do mieszania, przełożyć do pojemnika i pozostawić do całkowitego zamrożenia.




wtorek, 7 lipca 2020

Ciasteczka lawendowe



Przepis na te ciasteczka przeleżał dobrych kilka lat bez efektu. Co roku obiecałam sobie, że wreszcie go wypróbuję, ale zawsze kończyło się na dobrych chęciach. Wreszcie postanowiłam go wykorzystać. Teraz właśnie moja ulubiona lawenda kwitnie najbardziej z całego sezonu (przynajmniej u mnie).
Ciasteczka okazały się rewelacyjne - lekko aromatyczne, kruche i łatwe w wykonaniu. Póki sezon trawa, warto wypróbować.

Ciasteczka lawendowe

200g masła
3/4 szklanki cukru pudru
1 żółtko
szczypta soli
2 łyżki świeżych kawiatów lawendy (bez łodyżek)
starta skórka z jedenj cytryny i 1 łyżka soku z cytryny
1,5 szklanki mąki pszennej
3 łyżki mąki zimniaczanej
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia

Wszystkie składniki połączyć i zagnieść do połączenia ich. Ciasto podzielić na dwie części. Z każdej  uformować wałek o średnicy około 3,5cm, owinąć folią i pozostawić dwie godziny w lodówce. Schłodzone wyjąć i pokroić na 5 mm plastry, ułożyć na blaszce przykrytej papierem. Piec około 14 minut w tremperaturze 170 stopni.





niedziela, 18 marca 2018

Sałatka owocowa



Najprostszy deser na świecie - wystarczy pokroić owoce, skropić syropem klonowym lub miodem i gotowe. W wersji wypasionej można dodać nieco bitej śmietany, bezy. W oczekiwaniu na wiosnę.

Sałatka owocowa (dla czterech osób)
2 pomarańcze
1 greipfrut
4 owoce kiwi
10 truskawek (mogą być mrożone)
2 jabłka
2 banany
kilka łyżek syropu klonowego lub miodu

Owoce pokroić w kostkę lub plasterki, dodać syrop klonowy lub miód. Przełożyć do salaterek. 




niedziela, 19 października 2014

Jabłkowy sernik z dodatkiem ziemniaków



Renety to jabłka bardzo niepozorne. Nie wyglądają zbyt pięknie, a i na surowo są kwaśne i dla mnie nic specjalnego. Jednak do wypieków ta odmiana jabłek nadaje się najbardziej. Ostatnio dostałam kilkanaście kilogramów Renety Szarej. Drzewo, z którego pochodzą ma kilkadziesiąt lat i jest bardzo odporne na wszelkie szkodniki. Niestety, jabłka trzeba zużyć do grudnia, bo potem gniją.
Dzisiaj przedstawiam mój bardzo stary przepis na sernik z dodatkiem jabłek. Najlepiej smakują te lekko kwaskowate w smaku.

Jabłkowy sernik  (na pojemnik żaroodporny o średnicy ok. 25 cm)


30 dag białego sera
3 średniej wielkości ziemniaki
3 jabłka
2 jajka
5 łyżek cukru pudru
3 kopiaste łyżki kaszki manny
sok z połowy cytryny
1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia
2 łyżki masła
garść rodzynek
cynamon

Jabłka pokroić w kostkę, skropić sokiem z cytryny i zasypać łyżką cukru oraz szczyptą cynamonu. Odstawić. Ser zmielić w maszynce razem z ziemniakami, utrzeć z resztą cukru, żółtkami i roztopionym masłem. Do powstałej masy dodać kaszkę manną, proszek do pieczenia, ubitą pianę z białek, rodzynki i pokrojone jabłka. Ciasto przełożyć do naczynia żaroodpornego. Wstawić do piekarnika nagrzanego do 180 stopni i piec 60 minut. 
Sernik najlepiej ochłodzić przed podaniem, bo jest raczej mokry i trudno go pokroić. Mnie jednak najbardziej smakuje następnego, najlepiej schłodzony w lodówce.